wtorek, 22 stycznia 2013

Najbardziej pechowy dzień życia.

Cześć dziewczyny! Ogólnie miał to być post o lakierze do paznokci, który mam na sobie, ale odprysł mi na paznokciach a nie mam buteleczki przy sobie więc nie mogę tego uzupełnić - naprawić. W każdym razie nie lubię takiego przestoju na blogu to krótko opowiem o moim wczorajszym dniu - najbardziej pechowym.

Otóż od niedzielnego wieczoru byłam pokłócona z moim chłopakiem więc poniedziałek nie zapowiadał sie wesoło. Z mega zepsutym humorem przyszłam do pracy a tam co?? 6 stopni ciepła!!! No więc wyobraźcie sobie moją reakcje! Powiedziałam do siebie "no zajebiście kur.." i poszłam w strone piecyka. Włączam go pierwszy raz, drugi, trzeci, czwarty - mówię "no super! skończył się gaz ". Dzwonie do szefa mówię co i jak i zamawiam gaz. Wcześniej poszłam sprawdzić jego stan, ale nie znam sie za bardzo i sąsiad powiedział, że niby jest wszystko ok ale jak sie piecyk nie włączy trzeba zamówić. Gaz zamówiłam ok. godziny 10:30. Dostawca przywiózł mi gaz trzy godziny później. Ja w tym czasie zamarzłam do szpiku kości. Przez cały czas prowadziłam zajadłą dyskusję smsową z moim chłopakiem co dobijało mnie czasem tak bardzo, ze ciągle siedziałam i ryczałam. A to przez kłotnie,  a to przez zimno.
Dobra. Panowie zamontowali gaz i odjechali. Włączam. Pierwszy raz, drugi, trzeci, czwarty i tak przez kolejną godzinę. W końcu z nadzieją, ze szef mi powie "idź do domu co masz marznąć" zadzwoniłam do niego, mówię co jest a ten mi powiedział, żebym poczekała zaraz przyśle kogoś do tego gazu. Ok i czekałam kolejne 40minut. Pan przyjechał, popatrzył, coś tam porobił i stwierdził, że wszystko jest ok ale zepsuł się piecyk i odesłał mnie do serwisu. Dzwonie po raz kolejny do szefa i mówię co i jak a ten ze zaraz zadzwoni do tego serwisu i powie mi czy ktoś z serwisu przyjedzie.W koncu ok miał przyjechać pan za jakąś godzine!!! KOLEJNA GODZINA MARZNIĘCIA?? Mówię OO NIE! Powiedziałam szefowi skrajnie załamana: "Wiesz co to ja ide do mamy a powiedz temu panu ze jak bedzie jechał niech zadzwoni i ja wroce". Szef na to "ok idz bedzie za jakąś godzine" Poszłam do mamy wkurzona na szefa i chłopaka a tam mnie jeszcze mam pociesza, ze ona tez kiedyś pracowała przy 4 stopniach ciepła i jakoś wytrzyłama. Mowię no nie bo wyjde! Ale w końcu zostałam, wypiłam gorącą herbatę malinową własnej produkcji i wróciłam do pracy. Pan przyjechał na równi ze mną i zajął się piecykiem. Skończył po 40 minutach, wystawił fakture i pojechał. Ja zostałam jeszcze 20 minut i wkurzona poszłam na pociąg. Stałam na peronie i usłyszałam, że wcześniejszy pociąg jest opóźniony ok. 50minut. Napisałam smsa do mojego chłopaka, że jeden się opóźnił to znaczy że mój też sie opóźni. Chwilę późnej usłyszałam, że mój jest opóźniony 40miniut! Napisałam chłopakowi smsa, a ten ku mojemu zdziwieniu odpisał, że już po mnie jedzie. Stwierdziłam, że nie ma sensu skoro drogi są jakie są, a poza tym kolejne 40 minut marznięcia mnie nie zbawi. No, ale uparł sie i przyjechał. Ja tymczasem czekałam na niego u mamy w domu.
Wróciłam i już w sumie wszystko wróciło do normy. Zasnęłam po dlugim gorącym prysznicu po godzinie 21.
Tak wiec jak widzicie to był mój naprawdę najbardziej pechowy dzień! A mówią że piątek 13 to pechowy dzień. 
Buziaki:**

2 komentarze:

  1. W sumie rzeczywiście pech. Współczuję ci bardzo, ale lepiej napisz post o najlepszym dniu w twoim życiu. :D
    Zapraszam na mojego bloga o kosmetykach. Link na moim profilu.

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę pechowy dzień!
    współczuję- dla mnie zimno to największy wróg...

    Co masz na paznokciach? ;)

    OdpowiedzUsuń

Wszystkim serdecznie dziękuje za komentowanie. Jest to dla mnie niezwykle miłe i zachęcające;)
Wszelkie spamy i reklamy będą usuwane.